środa, 17 września 2014

Wybory w Szwecji 2014 i nowa polityczna rzeczywistość

Reakcja opóźniona, bo wymagała chwili zastanowienia, a przede wszystkim oswojenia sytuacji. W niedzielę odbyły się w Szwecji wybory do parlamentu, a także do rad regionów (bliskie polskim województwom) oraz gmin. Wygrała lewicowa opozycja. Największym zaskoczeniem był nieoczekiwany sukces nacjonalistycznej partii Szwedzcy Demokraci, którzy wyrośli na trzecią siłę w parlamencie.
Sympatycy SD w czasie wyborów do Europarlamentu.
(fot. Frankie Fouganthin, Wikimedia Commons)
Frekwencja wyniosła ponad 80 proc. Tylko pozazdrościć, ale też skopiować model, w którym wybory rozłożone zostały na kilka tygodni z punktem kulminacyjnym w niedzielę, 14 września. Wcześniej można było głosować w wybranych loakalach.

Wygrała dotychczasowa opozycja, Szwedzka Socjaldemokratyczna Partia Robotnicza. To z niej wywodził się słynny Olof Palme i to ona przez długie lata dominowała na scenie politycznej. W końcu, w 2006 roku władzę musiała oddać Moderatom, Umiarkowanej Partii Koalicyjnej. I to na całe dwie kadencje. Teraz okazało się, że Szwedów zmęczyły rządy Fredrika Reinfeldta. Wybory 2014 są jednak znamienne z innego powodu - obserwujemy bowiem kształtowanie się nowej politycznej rzeczywistości w tym kraju.

Nacjonaliści przebijają się do Sztokholmu

Największym zaskoczeniem był sukces Szwedzkich Demokratów (Sverigedemokraterna). Partia ultraprawicowa, nacjonalistyczna, konserwatywna. Założona w 1988 roku, od 2005 roku kierowana przez Jimmie Åkessona, powoli torowała sobie drogę do pierwszego sukcesu w 2010 roku, gdy weszła do parlamentu. Po raz pierwszy przekroczyła próg wyborczy i zdobyła niecałe 6 proc.

Wtedy fakt ten wzbudził lekkie zaskoczenie i dyskusję na temat rosnących w siłę także w innych europejskich krajach skrajnie nacjonalistycznych partii. Szybko jednak temat oswojono i właściwie ignorowano, traktując SD jak my kiedyś LPR czy Samoobronę.

W sondażach przedwyborczych partii nie dawano większych szans. Do parlamentu miała wejść, może kilkoma procentami więcej niż cztery lata wcześniej. A tu zaskoczenie. Nie wzięto bowiem pod uwagę, że w kraju niepisanego „terroru" lagom (czyli w sam raz, umiarkowanie) oraz poprawności politycznej, ludzie nie przyznają się ankieterom, że zagłosują na SD. Szok tym większy, że SD w końcu zdobył głosy w nieosiagalnym dla tej partii Sztokholmie, tradycyjnej fortecy lewicy. Czyżby politycy i media przeoczyły coś istotnego?

Jimmie Åkesson, lider SD


Separacja i bojkot

Gdy skandale wokół SD narastały, a o rasistowskich, agresywnych zachowaniach jej członków było coraz głośniej, postanowiono partię bojokotować. I tak trzy najważniejsze gazety kraju - "Svenska Dagbladet", "Dagens Nyheter" i "Expressen" w geście protestu przeciw retoryce partii nie pozwalały na reklamy SD. W 2006 dobre intencje przegrały z ekonomią i bojkot zawieszono.

Dlatego obawiam się, że ów "kordon sanitarny", wokół partii (SD jest ignorowana przez inne partie w parlamencie) będzie trwał tak długo, jak długo uda się ukształtować większość lewicy czy umiarkowanej prawicy. A teraz sytuacja wygląda niepewnie. Socjaliści zdobyli niespełna 32 proc. i wraz z Partią Zielonych i Partią Lewicy (jeśli się dogadają), mają szansę na trochę ponad 40 proc.

Jest i nadzieja. Osobiście uważam, że gdy SD przebije się do mainstreamu, co de facto już się stało, będzie musiała złagodzić retorykę. To dlatego, że z rasistowskimi ekscesami swoich członków, w większości dość młodymi, oraz ostrą retoryką nie pójdą dalej. Paradoksalnie właśne w owym „terrorze" lagom i poprawności politycznej tkwi nadzieja. Tuż przed wyborami SD po każdym prasowym doniesieniu o wybrykach swoich kandydatów usuwała ich z partii. Zresztą w politycznym radykalizmie wyrośli im już godni następcy - neonazistowska Partia Szwedów (Svenskarnas parti). Tym razem do parlamentu się nie dostała.

Drażliwa kwestia emigracji

Wszystko rozbija się o kwestię wielokulturowości i emigracji. SD trafiła w czuły punkt. Szwecja od lat jest liderem wśród krajów przyjmujących uchodźców i ma niezwykle szczodrą politykę pomocy imigrantom. Za politycznymi decyzjami jednak nie szła praca u podstaw, czyli próba zrozumienia wyzwań i procesów zachodzących w wielokulturowej, a przez długie lata monokulturowej, Szwecji. Pracą nie tylko z i dla imigrantów, ale także z samymi Szwedami.

Zgodnie z polityką poprawnośći, mówi się wiele o pomaganiu, litowaniu się nad biednymi ludźmi, otwieraniu drogi do lepszego życia, a mniej o korzyściach, jakie płyną z tego dla kraju. A płyną. Jak słusznie zauważyła Katarzyna Tubylewicz w rozmowie z TOK FM w poniedziałek, w Szwecji słowo imigrant ("invandrare") łączy się płynnie ze słowem "uchodźca", co od razu ukierunkowuje wszelką dyskusję na temat wielokulturowości Szwecji, niekoniecznie na dobrą drogę.

Dynamika zmian w demografii Szwecji, nieprzygotowanie na to społeczeństwa i systemu, sprawia, że narasta społeczna segregacja i niepokoje, czego zamieszki na przedmieściach Sztokholmu kilka lat temu są doskonałym przykładem. Stąd hasło SD, że Szwedzi
"nie powinni ponosić ciężaru lekkomyślnej polityki imigracyjnej"
trafiła na podatny grunt. Nacisk na odbudowanie tożsamości kulturowej stanowi remedium na często nieuświadomione lęki i kompleksy typowego dla małego narodu. Antyimigracyjna polityka SD wymierzona jest przede wszystkim przeciwko imigrantom arabskiego pochodzenia, a podkreślanie znaczenia szwedzkiego kościoła w odbudowywaniu narodowej tożsamości - przeciw islamowi.

Jedyna wyróżniająca się partia

W ich demagogii zawierają się niestety tęsknoty i obawy szwedzkiego społeczeństwa, wystraszonego konfliktem na Ukrainie i poczynaniami Rosji, bezrobociem wśród młodych (wiadomo, pracę zabierają im imigranci). Bo czyż nie chcemy wspierać własnej kultury, dbać o edukację, naturę i środowisko?

SD oczywiście jest tolerancyjna, jak pisze w programie, dopóki Inni dostosują się do norm wyznaczanych przez szwedzkie społeczeństwo. Oficjalnie oczywiście nie nazywa się to "asymilacja", bo to oznaczałoby zatrzymanie się na pierwszym, przedpotowym etapie wszelkiej dyskusji o wielokulturowości. Dziś przecież nawet integracja czy wielokulturowość są passé, przegrywając na rzecz idei „interkulturalizmu", międzykulturowego dialogu powstrzymującego segregację.

Tak naprawdę SD jest jedyną wyróżniającą się partią w polityczej rzeczywistości Szwecji. To smutna konstatacja, ale taki jest fakt. Programy poszczególnych ugrupowań nie różnią się wyraźnie od siebie. Poza tym - jest ich po prostu zbyt wiele. Znam wielu przeciwników SD, Szwedów oburzonych i zawstydzonych zarazem faktem samego istnienia takiej partii w ich tolerancyjnym kraju. Znam i kilku wykształconych, otwartych Szwedów, którzy w programie SD dostrzegają kilka słusznych pomysłów. SD mówi o problemach, które istnieją, lecz o których się nie mówi. Podobnie jak w Polsce - wielu Szwedów po prostu nie ma na kogo głosować.

SD w rządzie w 2018?

"Dagens Nyheter" rozmawiało po wyborach z mieszkańcami Sztokholmu. Jeden z nich, komentując sukces SD, stwierdził:
"za 8 lat SD będzie największą partią, jestem tego pewien. I wtedy będzie chaos. Problem w tym, że w wielu kwestiach mają rację - zaostrzenie prawa, że niektórzy imigranci wykorzystują system, popełniają przestępstwa. Tak jest. Szwedzi boją się jednak do tego przyznać i zabrać za rozwiązywanie tych kwestii."
Mam nadzieję, że wcześniej jednak - właśnie dzięki nieoczekiwanemu sukcesowi SD - przyjdzie otrzeźwienie, zarówno dla polityków, jak i społeczeństwa.

Polecam ciekawy wywiad w "GW" na temat dotychczasowych rządów Fredrika Reinfeldta.

poniedziałek, 8 września 2014

Florarna

Florarna to przyrodnicza brama Północy. Jeśli nie macie możliwości, by wybrać się do krainy Norrland, to warto odwiedzić rezerwat Florarna. W ten sposób posmakujecie atmosfery turystycznych ścieżek i natury, jaką zobaczycie w północnej części Szwecji. Zapraszam na pierwszą wyprawę Wokół Szwecji.             

Drewniane pomosty powzwolą nam
przejść suchą stopą.

Florarna leży ok. 70 km na północny-wschód od Uppsali, w środku krainy zwanej Uppland, obejmującej m.in. Sztokholm. Rezerwat jest częścią legendarnej wśród Szwedów (przynajmniej w tym regionie), Upplandsleden - trasy ciągnącej się na przestrzeni 400 km, od jeziora Mälaren na wysokości Sztokholmu aż do Gävle. Gävle jest zresztą uznawane za pierwsze miasto Norrlandi.

Florarna w latach 70. znana była wśród Szwedów jako to miejsce, gdzie można zniknąć na weekend w dziczy. Wyludnione tereny, gdzie łatwo było się zgubić, stanowiły ucieczkę od cywilizacji. Tym bardziej, że łatwo było tam w ciągu kilku godzin dojechać ze Sztokholmu czy Uppsali. Dzisiaj może nie jest ona już aż tak niedostępna, choć zasięg w komórce stracić tu łatwo.

Kwitnąca wełnianka na podmokłym terenie Florarny 
Florarna to ciągnące się na przestrzeni kilkunastu kilometrów podmłokłe, bagienne tereny. Brzmi może mało zachęcająco, ale warto się skusić. Zwłaszcza, że raczej nie ryzykujemy zmoczenia. Jak na wielu innych tego typu trasach w Szwecji, czekają na nas drewniane pomosty. Dzięki temu przez większość terenu przejdziemy suchą stopą. We Florarnie jeden odcinek (500 m) został nawet wybudowany przez wojsko, by uczcić 50-te urodziny króla Karola XVI Gustawa. Król ze ścieżki raczej nie skorzystał, ale zawsze można się na niej poczuć po królewsku.

"Kungaspången", ścieżka wybudowana z okazji 50-tych urodzin króla.

Ponadto czekają na nas piękne, stare lasy i kilka urokliwych jeziorek, po których można pływać łódką. I cisza, która pozwoli uciec od wielkomiejskiego zgiełku. To raj dla miłośników przyrody. Gdy wyjdzie się w trasę odpowiednio wcześnie, można zobaczyć łosia. W ciągu dnia nie jest trudno napotkać sarny, pływającą w rzeczce wydrę czy zaobserwować wiele gatunków ptaków.

Kiedy?

O każdej porze roku, ale najlepszym momentem jest zdecydowanie wiosna (od końca kwietnia) oraz zima. Choć w środku lata jest to cudowne miejsce na biwakowanie.

Wiosna oferuje festiwal roślinności. W maju zaczyna kwitnąć śliczna fioletowa kukułka szerokolistna (z rodziny storczykowatych), wełnianka tworzy niemal białe dywany, spomiędzy desek pomostów wychodzi pasiasty szkrzyp i zachwyca delikatny dziewięciornik błotny. Można też odkryć, skąd wzięła się legenda zjaw na moczarach, gdy trafimy na moment kwitnienia bagna zwyczajnego, którego kwiaty wydzielają odurzającą woń. Ponoć dawniej używany był jako trucizna.

Kukułka szerokolistna
Zima to z kolei idealny czas dla miłośników biegówek. Zamarznięte jeziora i bagna, pokryte śniegiem umożliwiają zejście z wytyczonych szlaków i odkrycie nowych miejsc. Nie zapomnijcie jednak o GPS-ie, bo w rezerwacie - choć nie tak znowu dużym - bardzo łatwo się zgubić. Warto też rozważyć nocleg w jednym z urokliwych drewnianych domków.

Gdzie?

Bardzo krótka trasa (ok. 1 h): jeśli nie macie ochoty na długie spacery, warto zacząć od Vika (o trasie dojazdu piszę poniżej). Należy dojechać do samego końca drogi i zaparkować koło znajdującej się tam farmy. Następnie idziemy zgodnie z drogowskazami około 1 km nad jezioro Vika. Po drodze przejdziemy przez łąkę i pastwisko, więc nie zdziwcie się, gdy przejdziecie koło stada wpatrzonych w was krów. Trasa jest łatwa i przyjemna. Pod koniec wejdziemy w las i dojdziemy do starych drewnianych altan, gdzie hobbyści wędkarstwa chowają swój sprzęt. Tutaj też możemy grillować (jest wyznaczone miejsce, ruszt i przygotowane drewno). Można też kontynuować dalej spacer, kierując się w lewo. Wejdziemy na drewniane pomosty, które doprowadzą nas nad brzeg jeziora.

Jeśli nabierzemy ochoty na więcej, w drodze powrotnej tą samą trasą, możemy odbić przy rozstaju dróg (zaznaczonym drogowskazami) w kierunku Stormon. Przespacerować się kawałek i wrócić.

Jezioro Vika
Dłuższa trasa (ok. 2,5 h): Dla bardziej wytrwałych proponuję dojechać do Stormon. Na leśnym parkingu, gdzie również znajduje się altana i miejsce do grillowania, zostawiamy samochód. Ruszamy w kierunku Grillholmen (mała wysepka z miejscem do grillowania) i Risön. Po drodze warto wypatrywać z lewej strony słynnego Huldragranen, dość nietypowego świerka. Ponoć są tą zdrewniałe "huldra", w skandynawskich legendach, żeńskie odmiany trolli. Były to piękne dziewczęta z krowimi ogonami wystającymi spod sukienek. A Huldragranen wyglada tak:

Huldragranen

Gdy dojdziemy do małego pomostu, mamy do wyboru dwie opcje:
  1. (zalecana) kontynuowanie spaceru do Grillholmen, by zasmakować otwartych przestrzeni Florarny. Polecam zwłaszcza odpoczynek na jednej z drewnianych ławek i wsłuchanie się w niezwykłą ciszę, jaka tutaj panuje. I powrót tą samą trasą do pomostu.


  2. przy pomoście skręcamy w prawo w kierunku Staffansholmen. To urokliwa, ok. 2-kilometrowa trasa wzdłuż potoku. Szansa na zobaczenie wydry. Na koniec dochodzimy do drewnianego mostu i miejsca, w którym spotykają się dwa strumyki, a w wodzie pięknie odbijają rosnące na brzegu brzozu. Do tego wylegujące się na wodzie żaby oraz nenufary. Tutaj kierujemy się ponownie na Stormon. UWAGA! Po przejściu kilku metrów trzeba odbić w prawo. Łatwo przeoczyć żółte znaki, więc trzeba być uważnym. W przeciwnym razie czeka nas długa trasa do Vika i potem kila kilometrów wędrówki do samochodu.
Można też połączyć obie opcje i wpierw pójść na Grillholmen (polecam urządzenie sobie tutaj grilla) oraz potem do Staffansholmen i powrót do parkingu w Stormon.

Staffansholmen



















Bardzo długa trasa (5-6 h): Trasa na ok. 10 km i całodniową  lub półdniową wycieczkę (w zależności od waszego tempa marszu). Zaczynamy w Stormon i kierujemy się tą samą trasą, co powyżej do Grillholmen. Kontynuujemy dalej do Risön. W Risön znajdują się drewniane, czerwone chaty do wynajęcia na nocleg. Tam też znajdziemy stoliki, przy których możemy zjeść drugie śniadanie. Do Risön można zresztą dojechać samochodem, więc to też kolejna propozycja punktu wyjściowego dla eksploracji Florarny.

Wycieczkę kontynuujemy dalej, wybierając kierunek na Staffansholmen. Po mniej więcej 4 km i przejściu przez chyba najpiękniejszą część Florarny oraz "królewskiej ścieżki", dojdziemy do pomostu, o którym wspominałam we wcześniejszej trasie. I tutaj mamy do wyboru:
  1. powrót wzdłuż strumyka do wyjściowej trasy

  2. drogę powrotną opisaną w opcji 2. we wcześniejszej trasie.

Noclegi i dojazd

Jeśli macie ochotę nocować w samym rezerwacie, wtedy opcją jest dojazd do Risön, gdzie między 1 maja a 31 października można nocować w jednej z 3 chat (tzw. "stuga"). W sumie mieszczą one 30 osób. Na miejscu są toalety oraz kuchnia. W zimie jest możliwość wynajęcia drewnianej chaty niedaleko Risön (kilkaset metrów) z prądem i prostą toaletą na zewnątrz.

Więcej informacji o noclegu w Risön.

Risön
By dojechać do Florarny, zdecydowanie trzeba mieć samochód. Jeśli jedziemy od strony Uppsali i Sztokholmu, należy skręcić za Uppsalą z autostrady E4 w kierunku Österbybruk na drogę nr 290. Zaraz po wjeździe do miasteczka, kierować się w lewo na Film, a w Filmie znowu w lewo na Florarnę. Kontynuujemy aż do rozwidlenia, gdzie skierujemy się w prawo. Po przejechaniu sporej farmy (trudno ją przeoczyć) napotkamy rozwidlenie. Jeśli skręcimy w lewo, po kilku km dotrzemy do Stormon. Jeśli w prawo - do Vika.

Inną opcją jest nocleg w Österbrybruk lub Lövstabruk i przy okazji zapoznanie z dwoma najbardziej znanymi miejscami związanymi z historią Walonów w Szwecji. A o tym - i wspomnianych miasteczkach - już wkrótce w Wokół Szwecji.

Trochę o Florarnie po szwedzku.

Ponieważ nie jest łatwo zaopatrzyć się w mapę Florarny, wklejam poglądowo zdjęcie mapy, jaką znajdziecie w Stormon.

Zdjęcia na zachęte znajdziecie w tym albumie.